Po co ludziom transformacja energetyczna? Jak się okazuje, powodów jest całe mnóstwo – i choć proces ten jest dla wielu państw problemem, to tkwi w nim także szereg ogromnie atrakcyjnych szans.
Transformacja energetyczna polegająca na odejściu od kopalnych źródeł energii na rzecz czystych technologii to nie fanaberia ekologów, tylko konieczność – nie tylko dla ratowania klimatu i środowiska, ale także dlatego, by utrzymać się w kręgu krajów rozwiniętych.
Jako główny powód transformacji energetycznej wskazuje się najczęściej zmianę klimatu. Jest w tym dużo racji: obecne tempo globalnego ocieplenia to jak ekspres do piekła – zmiany postępują 30–50 razy szybciej niż kiedykolwiek wcześniej w historii Ziemi. Emisje gazów cieplarnianych muszą spaść – i to gwałtownie. Dlatego praktycznie wszystkie główne gospodarki świata inwestują miliardy w atom, wiatr i słońce. W 2024 r. globalne wydatki na transformację przekroczyły 2 biliony dolarów. Bo taniej już było – a koszt bezczynności to katastrofa.
Po drugie: pieniądze. Tylko Polska dopłaca do przestarzałego sektora węglowego miliardy złotych rocznie – 1 milion zł na godzinę. Jednocześnie płaci słony rachunek za import paliw: 1,7 biliona zł od 2000 roku. Transformacja to szansa na odwrócenie tego trendu – więcej miejsc pracy, mniej uzależnienia od importu, lepsze inwestycje i rozwój konkretnych branż, takich jak fotowoltaika, baterie, offshore, czy atom.
Po trzecie: zdrowie. Transformacja to czystsze powietrze. Dziś 40 tysięcy Polaków rocznie umiera przedwcześnie przez smog. Odchodząc od spalania węgla, zmniejszamy emisję pyłów i trucizn. To mniej zawałów, mniej nowotworów, mniej problemów z oddychaniem.
Świat zmienia się na naszych oczach. Pytanie nie brzmi już „czy”, tylko „jak szybko i z kim”. Bo kto przegapi transformację – ten wypadnie z gry.
Rachunki za prąd to jeden z podstawowych kosztów w każdym gospodarstwie domowym. Zużycie energii rośnie z roku na rok, a jej marnowanie wpływa bezpośrednio na środowisko.